olej na płótnie
Chodzi o różnicę pomiędzy cywilizacją miłości, a cywilizacją śmierci. Odnalazłam ją nawet w historii malarstwa: to, co zupełnie bezmyślnie nazywamy martwą naturą, kiedyś było określane jako 'ciche życie'. Jakie piękne określenie na wypowiedź malarską o zwykłych rzeczach w naszym otoczeniu. Ale myślę też o martwych naturach, że i te kompozycje niosą życie o tyle, o ile dotyczą prawdy: XVII-wieczny niewypatroszony bażant wśród talerzy, owoców, dzbanków i kwiatów, faktycznie martwy, bo upolowany na niedzielny obiad, mówi tylko formą i kolorem, co artysta chciał odkrywczo wypowiedzieć włączając takie ptactwo do kompozycji malarskiej. Dla mnie ważne było — wtedy, kiedy malowałam sporo martwych natur — coś innego: po pierwsze, żeby jednak nie było martwego bażanta, a po drugie, żeby przedmioty przeznaczone do namalowania przezwyciężyć skupieniem uwagi na samej kolorowej dwuwymiarowej kompozycji. Rok namalowania mówi o tym, że to jest moja praca akademicka. Dosłownie namalowana na uczelni w czasie zajęć malarstwa.